Każdy z nas jest choć w małej części hedonistą. Lubimy patrzeć na perwersyjny seks, krew i błogie pijaństwo. Nawet jeżeli w prawdziwym życiu wciąż mamy stopę wciśniętą w hamulec, to kino pozwala nam przenieść się w świat, który wciąż trzymamy pod kluczem.
Ponad rok temu stworzyłam ranking 30 najlepszych dzieł światowej literatury ( https://emocjonalnie.com/2014/08/10/30-ksiazek-ktore-musisz-przeczytac-przed-smiercia/ ), który wciąż cieszy się dużą popularnością. Statystyki zachęciły mnie, by stworzyć kolejny ranking, tym razem filmowy. Dziś chciałabym Wam przedstawić, moim zdaniem 10 najlepszych filmów dalekich od poprawności politycznej, romantycznej estetyki czy zapobiegliwej reżyserskiej autocenzury. Widziałam je wszystkie po kilka razy. Dla ambitnych kinomaniaków, to kino obowiązkowe.
10. Birdman (2014) reż. Alejandro Gonzalez Inarritu
Według jury Amerykańskiej Akademii Filmowej przyznającej Oscary, najlepszy film roku 2014. Zgadzam się. W ubiegłym roku lepszego w kinie nie widziałam. Dla mnie doskonały! Przedstawia upadek artysty, człowieka skupionego na własnym ego, budującego całe życie na idei bycia wielkim. Do czego gotów jest posunąć się zapomniany, podstarzały artysta aby znów zaświecić na niebie showbiznesu?
Inarritu wybrał najlepszych aktorów do odtwarzanych ról- Michaela Keatona, który przecież lata świetlności ma już za sobą, Edwarda Nortona, który podobno zagrał samego siebie (jest jedną z bardziej rozkapryszonych gwiazd w Hollywood) czy niesamowicie ekspresyjną Emmę Stone. Całość filmu jest zgrabnie opatrzona pulsującym rytmem wystukiwanej gry na perkusji, która dozuje napięcie w idealny sposób.
9. Lot nad kukułczym gniazdem (1975) reż. Milos Forman
Genialna rola Jacka Nicholsona, za którą zdobył Oscara. W skrócie: złodziejaszek, Randle McMurphy chcąc uniknąć odsiadki w więzieniu udaje chorego psychicznie i trafia do oddziału zamkniętego dla umysłowo chorych. Gdyby sytuacja miała miejsce dziś, bohater zapewniłby sobie wygodne i ciepłe łóżko, dobre jedzenie i miłą obsługę z pakietem zajęć prowadzonych przez wyszkolonych terapeutów. To były jednak inne czasy; rekonwalescencja była inaczej pojmowana. Chorych leczyło się otępiającymi lekami i elektrowstrząsami. Jak ironiczny buntownik odnajdzie się w hermetycznej społeczności dziwaków i w niesprzyjających okolicznościach, które wymagają pozbycia się godności i emocjonalnego człowieczeństwa?
8. Milczenie owiec (1991) reż. Jonathan Demme
Zawsze bałam się takich filmów i boję się do tej pory, co nie przeszkadza mi je oglądać. Milczenie owiec po raz pierwszy obejrzałam jako dwunastolatka. Nieźle, jak na płaczliwą i wrażliwą dziewczynkę. To film o psychopatycznym mordercy odsiadującym wyrok, Hannibalu Lecterze (Anthony Hopkins), który okazuje się być konieczną pomocą przy rozwiązaniu trudnej sprawy morderstw popełnianych przez innego zabójcę, odzierającego ofiary ze skóry. Agentka, Clarisa Starling (Jodie Foster) aby rozwiązać trudną sprawę musi zgodzić się na grę prowadzoną przez Hannibala Lectera. Film został nakręcony na podstawie głośnej powieści Thomasa Harrisa. O ile książkę zaczynałam kilkukrotnie, nigdy nie udało mi się jej skończyć; moja wyobraźnia zawsze potrafiła wyobrazić sobie tysiąckroć gorsze rzeczy niż (na szczęście) pokazuje to film.
7. Siedem (1995) reż. David Fincher.
Fincher jest mistrzem gatunku. Nie znam żadnego kiepskiego filmu, który wyszedłby spod ręki tego reżysera. Fincher również w ubiegłym roku udowodnił, że nic nie stracił ze swojej formy. Jego Zaginiona dziewczyna podzieliła publikę- jednych zachwyciła, innych zniesmaczyła. I oto przecież chodzi. Siedem jest fabularnym, kryminalnym majstersztykiem. Dwójka policjantów (Brad Pitt i Morgan Freeman) stara się rozwikłać zagadkę morderstw popełnianych na przypadkowych ludziach. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że zabójca zabija według siedmiu grzechów głównych, zostawiając tropiącym go policjantom zagadkowe wskazówki. Gra staje się niebezpieczna, gdy zaczyna osobiście dotyczyć jednego z policjantów.
6. Marzyciele (2003) reż. Bernardo Bertolucci
No dobrze. A teraz mój konik. O Bertoluccim pisałam licencjat i pewnie rozwinęłabym się w magisterce, gdyby nie to że zmieniłam specjalizację. Ale do rzeczy- dlaczego go lubię? Bo społeczną cenzurę ma w głębokim poważaniu. Pokazuje seks w perwersyjny i sugestywny sposób- jako konieczną i przekształcającą człowieka część życia. Jest przy tym niesamowitym estetą; udowadnia, że perwersję np. kazirodztwo można pokazać w zmysłowy i wysublimowany sposób.
Młody student (Michael Pitt) poznaje dwójkę bliźniaków, Theo i Isabelle, którzy wydają się całkowicie zdemoralizowanymi dziećmi bogatych rodziców. Interesuje ich wolność, rewolucja, sztuka i seks. Pod nieobecność rodziców zapraszają biednego studenta pod swój dach i wciągają w niewinną z pozoru erotyczną grę.
5. Przerwana lekcja muzyki (1999), reż. James Mangold
Widziałam go cztery razy. A może pięć? Już nie pamiętam. Na tym filmie dojrzewałam; pod wpływem niego zaczęłam zadawać sobie pytania kim jestem i po co? Utożsamiałam się przynajmniej z kilkoma bohaterkami na raz. Właśnie- bohaterkami, bo to film o kobietach, czy raczej dziewczynach które dojrzewają do bycia kobietami. A że są wyjątkowo wrażliwe lub nieprzystosowane do życia (według standardów lat sześćdziesiątych) to trafiają do miejsca które ma je wychować i uczynić użytecznymi amerykańskimi obywatelkami- do zakładu zamkniętego dla umysłowo chorych, w którym (podobnie jak w Locie nad kukułczym gniazdem) każdy przejaw buntu leczy się farmakologią i elektrowstrząsami.
Fabularnie film trochę przypomina produkcję z Nicholsonem, z tą jedną różnicą, że jest o kobietach, o dojrzewaniu i trudnych relacjach z samym sobą. Bo kobietom trudniej przychodzi samoakceptacja, zwłaszcza w czasach kiedy wymagało się od nich powielania amerykańskiego modelu bycia grzeczną córką czy dobrą żona i matką. Angelina Jolie dostała Oscara na drugoplanową rolę żeńską.
4. C.R.A.Z.Y (2005) reż. Jean-Marc Vallee
Podczas gdy parę lat temu pisałam pracę licencjacką o filmowej perwersji Bertolucciego, mój kolega z tego samego kierunku pisał o gejowskim kinie. Towarzysząc sobie w poszukiwaniu inspiracji, on oglądał ze mną wszystkie produkcje włoskiego reżysera, a ja chodziłam z nim do kina na filmy o gejowskich miłostkach. Pamiętam, że rok 2005 obfitował w tego typu klimaty. Najpierw pojawiła się Tajemnica Brokeback Mountain, a chwilę potem pokręcone C.R.A.Z.Y. O ile ten pierwszy wydał mi się zbyt patetyczny, o tyle drugi zachwycił mnie zupełnie odmiennym podejściem do tematu. Jean-Marc Vallee zrezygnował z patosu na rzecz pastiszu i humoru, choć i w jego filmie nie brakuje tematów ważnych i potraktowanych w sposób przemyślany i mądry.
Zac, jest czwartym synem urodzonym w konserwatywnej, francuskiej rodzinie. Już od maleńkości lubi przebierać się w damskie ciuchy i malować usta szminką matki. A to dopiero początek na drodze poszukiwania własnej seksualnej tożsamości i swojego miejsca na świecie. Pytanie, które nieustannie zdaje się towarzyszyć bohaterowi, to: jak pozostać sobą w trudnym męskim świecie, który nie dopuszczał innych ról niż rola statecznego ojca czy wyluzowanego playboya. Gdzie tu miejsce dla zniewieściałego i niezdecydowanego chłopca?
3. Requiem dla snu (2000) reż. Darren Aronofsky
I przechodzę do mojej najważniejszej gorącej trójki. Czy jest ktoś, kto mógł nie widzieć Requiem dla snu? Nie sądzę. To film absolutnie kultowy; moim zdaniem całkowicie potwierdza geniusz Aronofskiego. Mogłabym tu wymienić szereg jego wspaniałych produkcji (Źródło, Czarny Łabędź, Zapaśnik), ale to Requiem jest filmem na którym się wybił bo pokazał cholernie smutne zjawisko ludzi uzależnionych. Od narkotyków, telewizji, farmakologii. Jako istoty ludzkie podobno wszyscy mamy tendencje do uzależnień, czy tendencja jednak stanie się samym uzależnieniem zależy od wielu czynników i motywów takich jak potrzeba ucieczki od samotności, poszukiwanie przygód czy wolności.
Requiem to film o czwórce ludzi, którzy stopniowo i początkowo niezauważalnie uciekają od rzeczywistości w złudny świat używek karmiący szybką i łatwą nagrodą. Reżyser drąży głębiej i udowadnia, że uzależnić można się od wszystkiego, nawet od tak pozornie niegroźnego medium jakim jest telewizja. Gdyby film pokazywać w podstawówkach (zamiast nudnych pseudoedukacyjnych filmików dokumentalnych) mniejszej grupie małolatów przychodziłoby do głowy sięgać po dragi.
2. Ostatnie tango w Paryżu (1972) reż. Bernardo Bertolucci
O filmie Bertolucciego mogłabym pisać i pisać a tak zachwytom nie byłoby końca. Pamiętam radość, kiedy mając już oficjalnie ukończone osiemnaście lat mogłam bezwstydnie zasiąść w domu przed telewizorem by obejrzeć Ostatnie tango w Paryżu. Ten film zakrawa na pornografię, ale mimo wielu brutalnie obscenicznych zdjęć, ogląda się go ze smakiem, bo kim byłby Bertolucci gdyby perwersji nie nadał artystycznej i wizjonerskiej formy? Ciekawostką jest cała otoczka jaka towarzyszyła premierze w 1972 roku- dwudziestoletnia wówczas Maria Schneider , główna bohaterka została publicznie oskarżona o pornografię i na rok trafiła do zakładu zamkniętego- nie udźwignęła społecznego oburzenia i fali krytyki. Oberwało się również Marlonowi Brando i samemu Bertolucciemu, któremu zakazano wyświetlania filmu w Ameryce i wielu krajach Europy.
Ostatnie tango w Paryżu jest opowieścią o dwójce ludzi, którzy przypadkowo spotykają się w paryskim apartamencie chcąc go wynająć. On (Brando) jest gburowatym i małomównym, podstarzałym mężczyzną, ona (Schneider) młodziutką gadatliwą panienką, szykującą się do zamążpójścia. Bohaterowie praktycznie nic o sobie nie wiedząc zaczynają uprawiać seks bez żadnych zahamowań spełniając swe najbardziej wyuzdane i chore fantazje.
1.Podziemny krąg (1999), reż. David Fincher
To już drugi film w zestawieniu tego reżysera. Gdy ktoś mnie pyta o moim zdaniem najlepszy film jaki widziałam wymieniam właśnie ten. Dlaczego? Bo jest prawdziwy. Ale jak to „prawdziwy”, zapytacie? Co dokładnie? Rozdwojenie jaźni, hodowanie alter ego, chęć zadawania sobie bólu? Prawdziwe jest to, że otaczając się coraz nowszymi i lepszymi zdobyczami konsumpcyjnego świata nie jesteśmy nawet krzty bliżej szczęścia. Wręcz przeciwnie- zapełniając własny świat katalogowymi produktami spłaszczamy samych siebie do mało poważnych figurek z mało poważnych reklam.
Główny bohater (Edward Norton) jest znudzony życiem i wyzuty z dobrych emocji. Jego życiem rządzi rutyna i frustracja. Aby poczuć w sobie jakąkolwiek prawdziwą emocję, zaczyna chodzić na spotkania Anonimowych Alkoholików i umierających na raka a na każdym z nich spotyka osobliwą kobietę o imieniu Marla (Helena Bohnam Carter), która wydaje się szukać tego samego, co on. W tym samym czasie bohater poznaje charyzmatycznego Tylera (Brad Pitt), który jest wszystkim czym bohater grany przez Nortona chciałby być. Aby mu to umożliwić Tyler proponuje mu zabawę w bicie w myśl zasady, że autodestrukcja wyzwala adrenalinę i prawdziwe emocje
I to byłoby na tyle- przynajmniej na jednego posta, choć gdybym miala całą noc mogłabym podać jeszcze kolejną dziesiątkę a może nawet dwudziestkę filmów, których grzechem jest nie znać. A Wy? Macie jakieś propozycje filmowe, które nie znalazły się w zestawieniu?
Lars and the Real Girl – opowieść o miłości…