„To, czego nienawidzę, to proste – głupota, ucisk, zbrodnia, okrucieństwo, lekka muzyka. Moje przyjemności są najintensywniejsze, jakie zna człowiek: pisanie i polowanie na motyle”.
Vladimir Nabokov
Esteta słowa, drobiazgowy rzemieślnik literatury, stylista językowy, dżentelmen i synesteta zarazem. Prawdopodobnie można wymienić jeszcze szereg innych określeń pasujących do charakterystycznego pisarza, który podarował nam Lolitę, Pnina czy Adę albo żar.
Pierwszy raz zetknęłam się z nim dzięki filmowi w reżyserii Adriana Lyne’a. Zachwycona fabułą Lolity, odkrywałam powoli jego inne dzieła- Pnina– czyli prześmiewczą satyrę o trudach bycia imigrantem w obcym kraju; Prawdziwe życie Sebastiana Knighta- krótką powieść o pisarzu próbującym stworzyć i poukładać w całość biografię swego zmarłego brata; i wreszcie wspaniały, patriotyczny List, który nigdy nie dotarł do Rosji- cykl opowiadań napisany na przestrzeni wielu lat mieszkania poza Rosją.
Dzieła Nabokova są tworami specyficznymi- nie służącymi do czytania ich w pociągu czy podczas szybkiego śniadania. Dla mnie osobiście są dziełem sztuki, swoistym majstersztykiem słowa, który pisarz potrafił użyć w sposób wysublimowany, niejednoznaczny a jednocześnie tak nieznośne uderzający w ludzkie słabości. Nabokov uwielbiał metafory i przymiotniki; był celnym i przenikliwym obserwatorem świata oraz ludzi. To właśnie im poświęcał najwięcej uwagi w książkach. Brał pod lupę mniej lub bardziej interesujące cechy ludzkie i na ich podstawie stwarzał wewnętrzny świat pełen piękna i brudnego, nawykowego myślenia zarazem. Opisom swoich bohaterów potrafił poświęcić mnóstwo miejsca na papierze, nawet jeśli byli jedynie przypadkowymi przechodniami na gwarnej ulicy, którzy znikną za następnym akapitem.
W wielu jego dziełach pachnie bardziej lub mniej subtelną erotyką zawieszoną gdzieś w przestrzeni między bohaterami. Nawet jeśli nie wydarzało się między nimi nic namacalnego, to opisy dyskretnych zachowań oraz ich refleksji delikatnie zawoalowanych w pożądanie, dodawały książkowym potrawom dusznej pikanterii.
Mało kto wie, że pisarz był synestetą, czyli osobą doświadczającą słów nie tylko na poziome czysto intelektualnym lecz również poprzez zmysły wzroku, dotyku czy słuchu. Litery dla Nabokova były kolorowe w dosłownym znaczeniu; gdy pisał tekst widział szereg barw na kartce. Jest to spowodowane dodatkowymi połączeniami w mózgu, które u zwykłych osób na ogół nie występują. Nabokov twierdził, że „litera L jest miękka jak makaron a R jak szmata pokryta sadzą”. Tęczę według niego można było przedstawić jako zbiór liter: KZSPYGV. (źródło Focus). Może właśnie poprzez synestezję jego proza przybierała szczególny stylistyczny i lingwistyczny charakter, dla niektórych wręcz nie do przejścia. Jego powieści pobudzają do myślenia i zabawy intelektualnej. Zachęcają do zabawy językiem i dostrzegania piękna nie tylko w fabule ale również w słowie. Dla osób o technicznych umysłach, którzy kochają po prostu dobrą fabułę, Nabokov będzie zbyt trudny, ukwiecony i skomplikowany. Dla niego forma była tak samo istotna jak treść. Niekiedy wręcz, zdaje się grać pierwszoplanową rolę w jego tekstach.
Fot:
1). fuckyeahlolitamovies.tumblr.com,
2).Carl Mydans
3). rosewood-clues.tumblr.com