Wielkimi krokami zbliża się czerwiec a wraz z nim urlopy, wyjazdy i wojaże.
Nie jestem wielką fanką podróży, co jedynie krótkich i nieskomplikowanych wycieczek, ale uwielbiam kino drogi. Filmowi bohaterowie odkrywają bowiem nie tylko geograficzne miejsca, lecz także poznają własne, często skomplikowane wnętrze. Wszak każda podróż jest dobrą okazją do stawiania ważnych pytań. Niech te filmy zainspirują Was zatem do przemyśleń na temat siebie i Waszej drogi do szczęścia.
10. Dzienniki motocyklowe (reż. Walter Salles; 2004)
Jaki był Che Guevara zanim dojrzał?
Przede wszystkim był pasjonatem życia, marzycielem i idealistą, który wierzył w równość.
Salles przedstawił go jako młodego studenta medycyny, który wyrusza wraz z przyjacielem w podróż po Ameryce Łacińskiej na starym motocyklu. Wydawać by się mogło, że właśnie ta podróż ukształtowała przyszłego rewolucjonistę, który na trasie poznaje ludzi, wraz z ich ubóstwem, chorobą i pragnieniami. Lubię ten film i lubię do niego wracać. Tchnie z niego młodzieńczą energią, która rodzi nowe pomysły i rozwiązania. Energią, która każe zadać sobie pytanie: po co jestem? Film nie zrewolucjonizuje Waszego życia, co najwyżej zabierze Was w barwną drogę z dwójką pozytywnych młokosów. „Dzienniki motocyklowe” to obraz dla lubiących naturalizm i spokojną fabułę.
9. Dzika droga (reż. Jean-Marc Vallee; 2014)
Poszłam do kina z myślą że to głównie przygoda. Lecz prócz przygody otrzymałam znacznie więcej. Przede wszystkim dostęp do wnętrza głównej bohaterki a także wiarę, że niemożliwe nie istnieje. Poznajemy przemyślenia bohaterki, wzruszamy się, delikatnie zahaczając o jej przeszłość.
Cheryl, podróżnicza amatorka i długodystansowy laik wyrusza w drogę sławnym amerykańskim szlakiem Pacific Crest Trail po to, by poukładać przeszłość. Uporać się z niełatwym dzieciństwem, narkotykami, własnym rozwodem i śmiercią ukochanej matki. Film niesie nadzieję, że w jakkolwiek trudnej sytuacji byśmy nie byli, zawsze jest z niej wyjście. Czasem potrzebujemy lat by wybaczyć, czasem potrzebujemy drogi. Jak pokazuje przykład Cheryl, która jest rzeczywistą postacią, czasem trzeba odciąć się się od zewnętrznego świata i pobyć tylko ze sobą, by móc zacząć żyć na nowo.
8. Droga życia (reż. Emilio Estevez; 2010)
Pisałam o tym filmie niedawno, ale warto bym napisała raz jeszcze. „Drogę życia” ogląda się bowiem z otwartym sercem i całkowitą sympatią do czwórki bohaterów, którzy odbywają pielgrzymkę do Santiago de Compostella.
Każdy z nich miał inny powód, by tu trafić. Sarah chce rzucić palenie, Jack napisać powieść, Joost stracić brzuch, a zacietrzewiony w sobie Tom rozrzucić na trasie prochy tragicznie zmarłego syna. Ten obraz jest jest jak hologram, niejednoznaczny i wielowymiarowy. Raz jest poważnie a za chwilę śmiesznie. Z każdym kilometrem coraz lepiej poznajemy czwórkę wędrowców, którzy dzielą się nie zawsze miłymi historiami z własnego życia, lecz jakże znajomymi dla nas, zwykłych widzów. Reżyser przekonuje, że to nie cel stanowi trzon życia, lecz droga, która do niego prowadzi.
7. Elizabethtown (reż. Cameron Crove; 2005)
W przeciwieństwie do poprzednich produkcji, nie znajdziecie tu globtroterskich wypraw, tylko spokojną podróż ulicami Ameryki w rytm muzyki, która wpada w ucho.
Po serii niemiłych doświadczeń, Drew dowiaduje się o nagłej śmierci ojca. Jego zadaniem jest sprowadzić ciało z prowincjonalnego miasteczka, gdzie ojciec pojechał z wizytą. Towarzyszy mu w tym przypadkowo poznana stewardesa, Claire która umila mu czas i wnosi powiew świeżej energii, do mało radosnego życia. Nie będę Was oszukiwać- to zdecydowanie kobiecy film i moim zdaniem zawiera wszystko, co taki obraz powinien mieć, by odprężyć Was w długi, sobotni wieczór. Jest tu wątek miłosny, spokojna fabuła i inspirująca muzyka, która często towarzyszy podróżnikom na trasie. Reżyser zdaje się pytać, czy rodzina nadal ma jakąś wartość w dzisiejszym społeczeństwie czy jest jedynie wymuszoną koniecznością.
6. Trzecia gwiazda (Hattie Dalton; 2010)
To film o umieraniu i o próbie życia w tu i teraz.
Śmiertelnie chory James wyrusza wraz ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi do Walii, by po raz ostatni zobaczyć swoje ulubione miejsce, do którego jeździł w dzieciństwie.
Wydawać by się mogło, że będzie smutno, i chwilami jest. Jednocześnie też film bawi i angażuje emocjonalnie. Bo co zrobić, jeżeli nie zostało już nic? Jak pogodzić się z umieraniem? Jak cieszyć się chwilą, gdy za rogiem czai się śmierć? Droga przez Walię jest trudna nie tylko dla samego Jamesa, który nadużywa morfiny, by uchronić się przed bólem. Jest trudna także dla jego przyjaciół, którzy nie potrafią skonfrontować się z ludzkim cierpieniem. Ta słodko-gorzka opowieść jest lekcją o przemijalności, z której mimo dramatycznego zakończenia wychodzi się z lekkim sercem.
5. Wszystko za życie (reż. Sean Penn; 2007)
Jeden z tych filmów, które trzeba obejrzeć więcej niż jeden raz. Ta produkcja wychodzi daleko poza tendencję kina drogi. Jest manifestem przeciwko konsumpcjonizmowi i wołaniem o wolność.
Christoper kończy studia i choć rodzina oczekuje od niego, że wybierze ścieżkę kariery zawodowej, on tnie na małe kawałki wszystkie swoje karty kredytowe, porzuca samochód, podpala banknoty i wyrusza na Alaskę po to by poznać jak smakuje życie w całkowitej dziczy. Na swojej drodze łapie stopa, poznaje inspirujących ludzi, próbuje nowych rzeczy, dorywczo pracuje jednocześnie wyrzekając się wszelkiego luksusu i materialnych dóbr. To film zrealizowany z tęsknoty za przygodą, wolnością i dzikością, od której odcinamy się budynkami z betonu i coraz nowszymi przedmiotami, które stają się bożkami domagającymi się uwagi. Christoper był autentyczną postacią. Młodym, świadomym chłopakiem który nie chciał żyć we władzy pieniądza. Pragnął jedynie beztroskiej wolności, jak wielu z nas.
4. I twoją matkę też (reż. Alfonso Cuaron; 2001)
Kocham ten film! Dla mnie to absolutny numer jeden w kategorii kina drogi. Ta latynoamerykańska opowieść rozbawi Was do łez! Uprzedzam, że do seansu trzeba być przygotowanym. Czyli żadnych ambitnych oczekiwań, żadnych prób doszukiwania się dziur w scenariuszu. Ten film po prostu się chłonie jak chłodny sok ze świeżego ananasa. Idealny na urlop lub na chwilę przed nim.
Dwójka zwariowanych nastolatków poznaje na uroczystości rodzinnej starszą od nich kobietę. Zafascynowani jej urodą zapraszają ją w podróż na tajemniczą meksykańską wyspę „Usta Niebios”. Początkowo niechętnie, kobieta zgadza się w końcu wyruszyć z nimi ulicami Meksyku w podróż pełną ekscesów. Niewinna trasa okaże się prawdziwym sprawdzianem przyjaźni dwójki chłopaków.
3. Sekretne życie Waltera Mitty (reż. Ben Stiller; 2013)
Oglądam zawsze, gdy mi smutno. Szybko poprawia nastrój i zabiera w podróż na Alaskę, w Andy i na Rejkjavik. Pozwala wierzyć, że dla każdej szarej myszki jest przygotowane ważne miejsce w świecie.
Bo Walter MItty niewątpliwie taką szarą myszą jest. Nieśmiały, pozwalający się wykorzystywać przełożonemu, bojaźliwy. Gdyby nie zaginione zdjęcie sławnego fotografa za które był odpowiedzialny pewnie nigdy nie wyściubiłby nosa z domu. A on tymczasem, w obliczu życiowego kryzysu, w średnim wieku zaczyna spełniać swoje marzenia o podróżach i życiu pełną piersią. Film dla ambitnych jak i dla niewybrednych; dla wszystkich, którzy chcą obejrzeć przyjemną produkcję i wyjść z domu z nowym spojrzeniem na życie i z wiarą w sens odległych marzeń.
2. W drodze (Walter Salles; 2012)
Dlaczego ten film dostał tak niskie noty na portalach filmowych? Nie mam pojęcia. Ja byłam nim zafascynowana. Może ze względu na bliską mi tematykę beatników? To już kolejna produkcja Waltera Salles’a w tym zestawieniu, który często tworzy motyw drogi w swoich opowieściach.
Film powstał na motywach książki sławnego beatnika Jacka Kerouca. Kto choć trochę poznał jego historię, ten wie, że mnóstwo tu wątków autobiograficznych. Podczas drogi młodych bohaterów mamy okazję zapoznać się z pokoleniem młodych artystów wczesnych lat 50. A ci znacznie różnili się od dzisiejszych pisarzy. Byli bardziej zbuntowani i bezczelni. Trójka bohaterów: Sal, Dean i jego dziewczyna wyruszą w podróż po Ameryce, podczas której mierzą się z wiarą we własne ideały. Dla mnie, to kino świeże i inspirujące, które zasługuje na wyższe noty i nieco więcej wrażliwej uwagi.
1.Zjawa (Alejandro Gonzalez Innaritu; 2015)
Podczas pierwszej sceny, siedząc w kinie pomyślałam, że „pachnie tu Londonem”. Bo w istocie, klimat filmu przypomina książki sławnego trapa i pisarza, które często rozgrywały się w górach i lasach pełnych zwierząt przedstawiając historie Indian i poszukiwaczy złota.
Zjawa jest świetnie zrealizowaną produkcją, z jednym minusem. Jest za długi. Pomijając jednak ten fakt, dostajemy niezwykle sugestywny obraz człowieka zdeterminowanego by przeżyć. To trudne kino pełne przemocy i cierpienia. Warto je jednak obejrzeć nie tylko ze względu na cierpiętniczą trasę jaką pokonał Hugh, by zemścić się na oprawcy syna. Także po to, by przekonać się ile trzeba wycierpieć by w końcu zasłużyć na Oscara…
A tu obejrzysz krótkie zestawienie najlepszych filmów drogi.
Zapraszam na mój kanał na youtube: