Zaadoptuj trzylatka

CAM00504


Ostatnie dni spędziłam u rodziców na wsi.
Z okazji jubileuszowej imprezy
zjechali się wszyscy z rodziny, nawet krewni zza granicy.
To był dla mnie moment powrotu do przeszłości.
Niektórych zobaczyłam po czterech latach przerwy,
innych po dziesięciu.

Przybyło zmarszczek, dzieci, kilogramów.
Ale nie ubyło pogody ducha, której krewniakom nigdy nie brakło.
Kiedyś, gdy byłam szkrabem, zjazdy rodzinne były cotygodniową normą,
A potem…
Dzieci dorosły, wnuki rozjechały się po świecie i jedyną okazją do uśmiechu
stały się kolorowe kartki wręczane przez listonosza.

Pamiętam, że co niedziela jeździliśmy do babci.
Na obiad były kartofle, mięso, buraczki i kompot z gruszek.
A gruszki rosły na podwórku.
Po obiedzie był deser. Wielki tort, który babcia wnosiła do salonu.
Kulinarny majstersztyk, którego nie powstydziłaby się sama Nigella.
Kto chciał rozmawiał, kto nie chciał, milczał.
Były zabawy, dziadek robił nam „samolota” a dorośli siorbali kawę.

Wykorzystałam tę okazję rodzinnego zjazdu, by skonfrontować się z przeszłością.
I w dniu po uroczystości odnalazłam w starych szafach albumy i kartony pełne zdjęć.

Znalazłam siebie, małą pyzę w długich lokach i siebie nastoletnią, chudą i przestraszoną.
Już jako trzyletni brzdąc byłam nieśmiała i zamknięta, a jako nastolatka uszczelniłam się jeszcze bardziej. Pamiętam tamte kompleksy chudych ramion i brzydkiej cery.
Pamiętam, że na dyskotekach podpierałam ściany.
I pamiętam że wiecznie się bałam.

Gdybym mogła teraz- jako dorosła- odwiedzić siebie tamtą, dziewczynę która biegała po łąkach i pisała wiersze, to przytuliłbym się mocno i powiedziała, „hej Kam, wyrośniesz na fajną kobietę i spotka cię wiele dobrego”. I choć wiele z dziecięcych marzeń nigdy się nie spełniło, to w zamian doświadczyłam wielu ważniejszych rzeczy.

Nie było białej sukienki, ale poznałam smak wyzwalającej miłości.
Nie zbudowałam drewnianego domu, ale jest metaforyczna przystań, w której ktoś zawsze czeka.
Nie ma satysfakcjonującej pracy, ale jest pasja życia, która rośnie po pracy.
Nie ma tuzina przyjaciół, ale są dobrzy ludzie wokół, na których zawsze mogę liczyć.

Przygarnęłam  z kartonu jedno zdjęcie.
I pamiętam moment, kiedy zostało zrobione.
Mam trzy lata i nie wiem dokładnie co się dzieje, ale widzę pluszowego psa.
A psy kocham od urodzenia.

„Śmiało, usiądź na nim”, zachęcają rodzice a fotograf macha ręką.
Nie wiem o co chodzi, ja widzę tylko wspaniałego, pluszowego psa.
„Mogę zabrać?”
„Nie, to dla innych dzieci”.
To była pierwsza nauka kolektywizmu i nie przywiązywania się.

Wzięłam zdjęcie, by mi zawsze przypominało, że nic się nie zmieniło.
Że wciąż jestem wewnętrznie małym szkrabem, które kocha psy i choć
czasem się gubi, to tylko dlatego że szuka własnej drogi do szczęścia,
lub drogi, która będzie szczęściem.

Zawsze gdy będę dla siebie niedobra, gdy będę mieć poczucie winy czy lęk, spojrzę na tą małą dziewczynkę. Cóż ona może chcieć? Cóż jej pomoże?
I przytulę się do siebie wewnętrznie i powiem „kocham cię”.
Kocham cię każdą. I trzyletnią na psie i mało urodziwą nastoletnią i
dwudziestoletnią naiwną.

Teraz ja jestem swoim rodzicem.
I mamą i tatą, dzieckiem i dorosłym.
Więc po ludzku i zdrowo dam sobie
miłość i akceptację, których niegdyś sobie skąpiłam.

Dla kogo chcesz być ważny?
Zawsze zaczynaj od siebie.

Opublikowane przez Kamila Gulbicka

Emocjonalna istnieje od kwietnia 2014 roku i porusza tematykę samorealizacji oraz pracy z emocjami. Strona ma służyć dwóm celom: prezentowaniu metod prowadzących do ogólnie pojętego sukcesu życiowego oraz zapoznaniu czytelników z książkami, które pomagają zrozumieć siebie i świat. Nie zabraknie też odrobiny rozrywki i recenzji z miejsc i kulturalnych wydarzeń.

2 myśli w temacie “Zaadoptuj trzylatka

  1. Piękne 🙂 czuje się podobnie przez ostatnich parę dni, gdy zakończyliśmy ponad roczny związek z moim juz byłym chłopakiem. Trzeba umieć kochać przede wszystkim siebie i widzę, że to rozstanie było mi bardzo potrzebne, żebym mogła skupić się na sobie i na tym co ja chcę, mimo moich 29 lat. W tym wieku czujesz, że po rozstaniu wyruszasz w podróż, żeby poznać samą siebie. I to o czym piszesz – dać sobie miłość i akceptację, których niegdyś sobie skąpiłam 😀

  2. Ann, życzę więc wędrówki pełnej miłości. Do świata i od świata. A przede wszystkim do siebie samej 🙂

Dodaj komentarz