Czasem myślę sobie, że gdyby nie mój pies,
byłabym skończoną egoistką.
Nie wiem czy to kwestia bycia jedynaczką,
czy może charakteru zlodowaciałego pod
wpływem życiowych doświadczeń,
ale od dawien dawna dbam
przede wszystkim o siebie.
Wiąże się to z różnymi rzeczami.
Poczynając od dyktowania warunków
na co idziemy do kina, po odmowę pomocy
osobie, której szczerze nie lubię, na
skrajnej asertywności kończąc.
Asertywności która wyraża
zdecydowane NIE na każdą propozycję,
która nie przypada mi do gustu.
Słyszałam już wiele opinii na swój temat.
Jedni podziwiają mnie za odwagę stawiania na swoim,
a inni uśmiechają się pod nosem komentując,
że to egoizm w najczystszej postaci.
Prawda o mnie bliższa jest jednak tym
mało przyjemnym etykietom.
Dbam o siebie, bo nikt inny za mnie tego nie zrobi.
Ale jestem też wygodna i bezkompromisowa,
i nie liczę się ze zdaniem innych bo jestem
pieprzonym egocentrykiem.
Od jakiegoś czasu w moim życiu jest jednak Luna.
Psiak przygarnięty ze schroniska, który potrzebuje
wiele uwagi, ciepła i bliskości.
Jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że
Luna jest moim ratunkiem.
Jedynym powodem dla którego
porzucam wygodny egoizm
na rzecz dobra drugiej istoty.
Daję jej najlepszą karmę, chodzę do weterynarza,
wstaję o 5.40 by wyjść z nią na siku, biegam po lesie
w obłoconych butach, gdy deszcz nieprzyjemnie
siąpi i a ciuchy pełne sierści piorę częściej
bo nigdy nie odmawiam jej przytulenia.
Gdy się czegoś boi
i głośno szczeka, nie krzyczę, nie złoszczę się,
tylko przemawiam z miłością.
Gdy o 2 w nocy hałasuje i
budzi mnie drugą noc z rzędu,
rozumiem, tulę i zawsze wybaczam.
Serial, wciągająca książka czy własna wygoda
tracą na znaczeniu. Teraz mam
inne priorytety, bo pojawiły się czyjeś uczucia.
Głębokie spojrzenie Luny które mówi,
„wyjdźmy na spacer”.
Wystawiony brzuszek, który woła o głaska.
Głośny szczek, który świadczy o strachu.
A obok tego, ja. Ktoś kto może pogłaskać,
kto może uspokoić, przytulić i ofiarować
długi dwugodzinny spacer po leśnych polanach.
Kiedyś słynny buddyjski nauczyciel powiedział, że
posiadanie dziecka przynosi takie same
karmiczne rezultaty jak wykonanie wieloletnich
praktyk oczyszczających ciało i umysł.
Myślę, że z właścicielami zwierzaków jest podobnie.
Dajemy im czas, energię i ciepło, nie zważając na
własne CHCĘ-NIE CHCĘ. Kochamy bezwarunkowo,
nie żądając niczego w zamian.
Tak. Jestem tego całkowicie pewna.
Gdyby nie mój psiak, byłabym skończoną egoistką
i tylko ta miłość i chęć robienia czegoś dla innej istoty
trzyma mnie jeszcze po JASNEJ STRONIE MOCY.