Czy wiesz, co to znaczy żyć w prawdzie?
Ja myślałam, że wiem. Przynajmniej
tak mi się wydawało.
Ciało jednak twierdziło inaczej.
Bo gdy odcinasz się od uczuć, i
nie przyznajesz się do prawdy,
to wiedz, że ciało z pewnością ci ją pokaże.
Jak?
Na różne sposoby: chorobą.
Wiecznym zmęczeniem.
Bólem.
Odrętwieniem.
I będzie robić to dopóki, dopóty nie spojrzysz w lustro
i nie przyznasz. Ok, myliłam się.
Rozminęłam się z prawdą.
Bardzo łatwo jest nam być trzema małpkami,
które nie chcą widzieć, nie chcą słyszeć, a na
pewno już o tym nie dyskutują.
Bo przecież prawda jest niewygodna. Bywa odkryciem
smutnej rzeczywistości o nas. Jest totalną nagością.
Jeśli decydujesz się żyć w prawdzie, na nic
ci filtry w Instagramie i na nic tylko ładne
zdjęcia na Facebooku. Że niby zawsze
promieniejesz i jesteś pełny wigoru.
Uśmiech nie schodzi z twarzy,
sukces goni sukces, a już na pewno
nie przeklinasz. Jest dobrze. Hej! Jest OK!
Myślę, że większość ludzkich kryzysów
bierze się z życia w kłamstwie.
Udajemy przed partnerami i uśmiechamy do szefa,
twierdząc, że nic nas nie uwiera.
Aż w którymś momencie tama puszcza
i rzeka zatapia całe krainy, które tak
skrzętnie budowałeś przez lata. I wiesz co?
To dobrze! Tak ma być! To pierwszy
krok do uzdrowienia.
Zdrowie zawsze
zaczyna się od prawdy.
Od przyznania: czuję wewnętrzną
martwotę. Zgorzknienie. Jestem wypalona.
Boję się. Każdego dnia coraz bardziej.
Nikogo nie lubię. Wszyscy mnie wkurwiają.
Jestem samotna i od roku cierpię na bezsenność.
Tak. To wtedy pęka tama i zalewa
świat łzami. Bo między słowami
powiedziałeś o wiele więcej.
Że nie lubisz siebie.
Że nigdy tak naprawdę z sobą nie byłeś.
Że zawsze uciekałeś, gdy było trudno.
Że nie chce ci się zawalczyć o siebie.
Że nie żyłeś własnymi priorytetami.
Że siebie porzuciłeś. Gdzieś dawno
temu, na jednej z wielu dróg.
Więc teraz trzeba na chwilę przystać.
Poodychać. I wrócić. Do siebie i
jednocześnie z sobą u boku.
Pogadać. Zaprzyjaźnić się. Zadbać o siebie.
A przede wszystkim być całkowicie szczerym
i autentycznym.
Jakiś czas temu zaczęłam tę drogę.
A życie wybrało ją za mnie.
Tak długo kłamałam i udawałam, aż ciało się wycofało
odrętwiałe do strefy letargu.
A z odrętwiałym i zimnym jak sopel
człowiekiem nie sposób dłużej żyć.
Ileż to razy obwiniałam się za to, że
próbowałam być szczera. Że przyznałam
się do niepewności lub niewiedzy.
Ileż to razy wahałam się, czy mogę odsłonić
własną skórę, mówiąc: jestem zależna,
bywam słaba, wrażliwa…
Ale nagle dostałam od losu fantastyczną
szansę na spotkanie siebie. I na uzdrowienie.
Zaczęłam żyć w prawdzie. Nie uśmiecham się,
gdy mi nie do śmiechu. Nie jem, czego nie lubię,
nie mówię tego, czego w duszy nie myślę.
Bywam okrutna. Bo klnę jak szewc i mówię
wprost co widzę. Czasem odmawiam, bo mi
się nie chce. Ale czasem się zmuszam, bo
intuicyjnie widzę w tym rozwój.
Kiedy ktoś mnie pyta o zdanie, potrafię powiedzieć:
nie czuję tego, nie widzę w tym potencjału.
Czy mogę kogoś zranić? Jasne. Ale przecież
nie przedstawiam faktów, tylko to, co czuję.
A swoich uczuć nie wyprę. Robiłam to zawsze.
Więc teraz się uczę spoczywać w prawdzie.
W niewygodnej, czasem niemiłej, brzydkiej
i odpychającej.
Bo jeśli jesteś w stanie wytrzymać:
samotność, lęk, gniew i własne pomieszanie,
to w końcu odejdą. Ale mniej groźne, bo
przerobione na zrozumienie.
Za każdym gniewem kryje się coś większego.
Za każdą ucieczką stoi twój wielki jak góra lęk.
Lub pamięć o lęku. Lub niezrealizowana potrzeba,
wycofana do strefy cienia. W końcu i nasi partnerzy
stają się lustrem tak jaskrawym, że uciekamy.
Tak. Dobrze myślisz. Dziś twierdzę, że
niemal każda choroba i niepokój
bierze się z życia w kłamstwie.
Kłamstwo natomiast dzieli cię na pół.
A wtedy własna integracja jest niemożliwa.
Uciekasz od siebie i przestajesz mieć ze
sobą kontakt. Bo przecież kłamca zawsze
ucieka a śledczy kluczy i szuka po omacku.
Wróć do siebie. Pokochaj się. Nawiąż więź.
Brzmi sztampowo? No pewnie. Miłość własna
to największa życiowa sztampa. Ale jeśli jej
nie doświadczyłeś, minąłeś się z życiem.
Żyć w prawdzie, to tak szlachetnie brzmi, ale bywa, że prawda nie jest wskazana, nie tylko dla własnego dobra.
Nie zgadzam się z Tobą zupełnie
I to lubię w życiu, że ludzie mają różne poglądy na te same sprawy.