Oto luksusowy problem współczesnego człowieka,
który żyje w świecie pokoju i pełnej lodówki – gdzie
i za ile kupić mieszkanie?
Czy wybrać klitkę w centrum miasta,
czy większe ale dalej?
Pytanie ważne, bo przecież w perspektywie jest
30-letnie spłacanie kredytu i powracanie wciąż
w to samo miejsce.
Niekiedy po trudnym dniu, będę chciała
schować się przed ulicznym zgiełkiem,
a niekiedy głośno roześmiać z głębokiej
wdzięczności do mądrości życia.
I Lunie musi też przypasować .
Bo przecież nie kupuję mieszkania
tylko dla siebie, ale dla nas.
Więc najlepiej żeby nieopodal był las i wiewiórki.
I żeby dom miał balkon lub taras.
Choć zdaję sobie sprawę, że nie wszystko można mieć.
Koniec końców wygra to, co da więcej plusów.
A najważniejsza i tak jest
przestrzeń i energia miejsca.
Bo przecież każde lokum ma własną duszę.
Ktoś w nim zostawił emocje,
ktoś przeżył historię, a ta wpisała się w ściany,
wypełniła drewnianą podłogę i puste szafy.
Póki co żyjemy z Luną na uchodźstwie.
Życie się pokomplikowało, prawdopodobnie
po to, by ostatecznie mogło się uprościć.
Musiałyśmy opuścić mieszkanie,
w którym spędziłyśmy prawie dwa lata.
Dla Luny to był jedyny dom po schronisku
jaki poznała. Więc teraz – gdy żyjemy w cudzym
domu, przygarnięte przez łaskawą koleżankę, Luna
się martwi. Bo przecież jest obco, nieswojo, inaczej.
I pewnie jej niepokój wynika też z mojego niepokoju.
Czuje, że „pańcia” jest poddenerwowana bardziej niż zawsze.
I „pani” czasem wychodzi nie wiadomo dokąd, zostawiając na
parę godzin w tej dziwnej obczyźnie, po której chodzą
nieznane człowieki.
Ale jednocześnie też widzę, że dajemy sobie siłę
i odważnie wkraczamy w tę życiową zmianę.
Dla niej jestem silniejsza – bo teraz tylko ja
za nią odpowiadam. Ona oddaje mi całe serce,
bo instynktownie czuje, że jest jedyną istotą z
którą teraz żyję, a więc i jedynym towarzyszem.
Dziś zabrałam ją na oglądanie mieszkania,
żeby poznać jej zdanie. Śmiało przekroczyła
próg domu i zaczęła się rozglądać.
A potem idąc za moim przykładem – wyjrzała przez okno,
sprawdzając nasłonecznienie (a pomogła sobie
stając na dwóch łapkach, ku uciesze
pośredniczki nieruchomości).
Spojrzałam na jej mordkę. Widzę, że się
uśmiecha -Ładne? – pytam, a ona merda
ogonkiem. -Czy okna od wschodu ci
odpowiadają? – i nie widzę sprzeciwu.
I nic w tym dziwnego, bo przecież psy
nie lubią południowego skwaru.
Dobrze. A więc postanowione? Czekamy
jeszcze na podpowiedź Wszechświata.
Wystawiłyśmy swe intuicyjne anteny
i teraz czekamy na znaki. Co ma być,
to będzie. Uczymy się ufać i brać, co
życie daje i uelastyczniać umysły.
Jednego jestem pewna. Cokolwiek
się wydarzy będzie dla nas dobre.
Bo Wszechświat zawsze sprzyja wierzącym 🙂
+