Życiowa ewolucja. Jak wybrać spośród wielu dróg?

Wielość, różnorodność, możliwości.
Jak wybrać to, co będzie nam służyć
w życiu bez popadania w skrajność?

Zawsze miałam z tym problem.
Nie z tym, że interesuje mnie tak wiele rzeczy.

Raczej z tym, że nie wypada.
Że być może powinnam się określić
i trzymać kurczowo jednej idei.

Bo przecież większość ludzi
tak robi – określa się.

OKREŚL SIĘ!

Jestem buddystą.
Jestem katolikiem.
Jestem joginem.
Jestem jungistą.
Jestem artystą.
Jestem pisarzem.
Jestem ateistą.

A ja? Dziś jestem buddystką.
Jutro czytam o szamanizmie.

Pojutrze tylko tworzę.
A za tydzień zgłębiam
filozofię i gimnastykę
starosłowiańską.

Kiedyś strasznie z tym walczyłam.

Starałam się na siłę trzymać jednej
filozofii, nawet jeśli nie bardzo mi służyła.
Albo co gorsza, mocno ograniczała.

Bywało, że modelowałam siebie jak plastelinę,
aby gdzieś pasować. Tu przycięłam, tam dodałam,
coś odrzuciłam, czegoś się wyparłam.

Niekiedy przycinałam
własne zapędy i potrzeby.

Innym razem podcinałam skrzydła, które chciały
frunąć ku temu co piękne, a niepraktyczne.

(NIE)DOPASOWANIE

Kilka lat temu przestałam to robić.
Przestałam przejmować się tym, że
pociąga mnie tak wiele spraw i idei i że
nie potrafię zostać wyłącznie przy jednej.

Bo będąc człowiekiem jestem
wielowymiarową istotą z bagażem
emocji, doświadczeń i potrzeb.
I lubię łączyć smaki.

Życie to proces i jedna wielka zmienna.

Jestem jak rzeka. Woda, która dziś jest we mnie
nie jest tą samą wodą, która płynęła wczoraj.
Dziś lubię zielony, a jutro niebieski.
Czy jest w tym coś złego?

Jeśli wciąż muszę się ograniczać i zmuszać
do całkowitego poddania się jednej filozofii
czy religii to znaczy, że zbłądziłam już dawno temu.

Bo przecież jestem w ruchu i
w nieustannej ewolucji. To co było dobre
dla mnie rok temu, nie oznacza że wciąż
będzie mnie karmić jutro.

ZMIANA GONI ZMIANĘ

Zmieniają się moje potrzeby, myśli, uczucia,
marzenia i ludzie wokół. Nie hamuję tego
– bo wiem że na tym polega naturalny przepływ.

A jego akceptacja to nic innego jak akt
miłości wobec samego siebie.

Poczułam, że chcę o tym napisać, bo
na co dzień spotykam wiele osób,
które katują się tym, że mają tak wiele
duchowych zainteresowań i próbują
z tym walczyć.

Jakiś czas temu ja sama miałam moment, że zaczęłam wątpić,
czy to w jaki sposób żyję, jest właściwe.

Byłam krytykowana.
Byłam osądzana.
Mówiono mi: zdecyduj się.
Mówiono mi: jesteś pomieszana.

Kilku znajomych wyrzuciło mnie z Facebooka,
za łączenie ze sobą kilku różnych filozofii.
Bo buddystce nie przystoi ufać astrologii.
Bo nauczyciel zabrania.

Ostatni rok był dla mnie wielką
radykalną nauką akceptacji siebie
i własnych wyborów, nawet jeśli
wydawały się być „błędne”.

AKCEPTACJA

Zaakceptowałam swój lęk. To, że się z nim budzę
i że kładę się z nim do łóżka.

Zaakceptowałam swój smutek, który
czasem odbiera siły i powoduje wewnętrzne kurczenie.

Zaakceptowałam samotność, którą czuję w grupie.
Zaakceptowałam też to, że zmieniam
poglądy i decyzje.

I że naturalnie przyklejam się do tego,
co pomaga mi na dany moment, bez pardonu
porzucając to, co dobrego dawało niewiele.

Akceptuję to, że po dziewięciu latach
praktyk buddyjskich, porzuciłam je dla
medytacji świeckiej, która nie posiada
ideologii.

Akceptuję, że zamiast wierzyć w to,
czego nie czuję, wybrałam wiarę w to, co
dla mnie całkowicie naturalne –
w mądrość Matki Natury.

Akceptuję, że porzuciłam relacje,
które mi nie służyły.

Że zostawiłam terapię, która kazała mi skupiać się
wyłącznie na negatywach zamiast szukać dobra wokół.

Akceptuję, że jestem niestała i zmienna.

Że mam w sobie tak wiele
ruchliwego powietrza. Że popełniam błędy.
Że niekiedy podejmuję „błędne” decyzje.
Że zawodzę.

Że szukam.
Że wciąż pytam.
Że zawsze idę za tym, gdzie ciągnie serce,
nawet jeśli słyszę: zdecyduj się w końcu.

Wybaczyłam sobie, że taka jestem.

Potrzebowałam sobie wybaczyć,
nawet jeśli to, co robię nikogo nie krzywdzi.
Bo tak mnie nauczono – wstydzić się i przepraszać.

Dziś widzę, że ta długa, kręta i zmienna droga
miała sens, bo zaprowadziła mnie do siebie.

I nie żałuję, nawet jeśli podwoiłam część trasy.
Bo za przewodnika obrałam ciekawość i chęć
eksplorowania wewnętrznej przestrzeni.

Być może zbłądziłam więcej razy
niż przeciętny, „określony” człowiek.
Być może przeszłam więcej kilometrów
a po kilku ścieżkach kręciłam się w kółko.

Akceptuję. Biorę to, co zobaczyłam,
co poznałam, co przeżyłam.

Dziękuję za to i napełniam się wdzięcznością.
A wspomnienia z dróg chowam do szkatułki
pełnej dojrzewających skarbów. Pewnego dnia
wyciągnę je na światło – bo będą odpowiedzią
na moje lub cudze pytanie.

Wielość dróg nie jest pomyłką
ale bogatym doświadczeniem.
Błądzenie, kluczenie, testowanie,
to nic innego jak szkoła życia i nauka
siebie w tym krótkim życiu.

Na koniec podzielę się jednym z moich
ulubionych cytatów, któremu pozwalam się
prowadzić gdy nie wiem co robić:

„Tylko ten, kto zaszedł w życiu za daleko
ma okazję przekonać się, jak daleko potrafi zajść”.

T.S. Elliot

 

Opublikowane przez Kamila Gulbicka

Emocjonalna istnieje od kwietnia 2014 roku i porusza tematykę samorealizacji oraz pracy z emocjami. Strona ma służyć dwóm celom: prezentowaniu metod prowadzących do ogólnie pojętego sukcesu życiowego oraz zapoznaniu czytelników z książkami, które pomagają zrozumieć siebie i świat. Nie zabraknie też odrobiny rozrywki i recenzji z miejsc i kulturalnych wydarzeń.

4 myśli w temacie “Życiowa ewolucja. Jak wybrać spośród wielu dróg?

  1. Witaj Kamilo. Przeczytałam właśnie twój tekst o wyborze drogi A raczej o wielu zainteresowaniach I niemożliwości dokonania wyboru. Bardzo Ci dziękuję, bo czuje to samo. Mnóstwo dróg, prób, a zarazem stagnacja co jakiś czas i poczucie jakbym stała na rondzie z wieloma drogami I nie wiem co dalej. Budzę się z lękiem I odczuwam dualizm nastrojów. Zainteresowania moje związane są ze sztuką, duchowascia A z drugiej strony pojawia się: ” zejdź na ziemię „. Szczególnie, że utrzymuje się sama I trudno połączyć ta zmienność I poradzić sobie z choć minimalnym utrzymaniem. Dziękuję Ci raz jeszcze, bo nie czuje się sama. Jak sobie radzisz z codziennym zyciem po wybadzeniu sobie, zaakcepyowaniu.? Pozdrawiam Cie serdecznie

    1. Dziękuję Doroto za ciepłe słowa ❤ Jak sobie radzę? Hmmm. Uczę się słuchać serca i iść za jego głosem. A gdy nie wiem,lub nie słyszę to wtedy zadaję pytania Wszechświatowi, Sile Wyższej, Kosmosowi i siadam do medytacji. odpowiedź zwykle przychodzi do mnie znienacka kilka dni później, lub tego samego dnia … 🙂 Wszystko jest sztuką możliwą. Staram się po prostu łączyć wiele światów w jeden, zszywać różne materiały w jedną tkaninę. Nie ważne jak wygląda, ważne by dawała ciepło 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci cudownego dnia

  2. Duszo wolna. Duszo nie-podzielna. Lśniąca, piekna. Zrozum to nareszcie, klucze masz. W korytarzu możliwości z nimi trwasz. Gdzie 1000-ce dzwi. Ego szuka, traci czas. Tylko twa dusza drogę odnajdzie. Ego wygląda przy niej marnie. Umysł to prastary mechanizm. Zbyt późno przyszło nam się tą wiedzą chwalić. Twórz i baw się. Baw się i twórz. To do kreacji jest klucz. Pełny potencjał możliwości. Prawda tylko we wnętrzu gości. Na zewnątrz tylko wątpliwości… Tu i teraz, teraz i Tu. Zapamiętaj te słowa. Alchemik opowiada dziś tu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: