Obiecałam sobie i Tomczykowi, że wpis będzie codziennie. Więc jest.
Nawet jak mi się nie chce. Nawet jak jestem spóźniona i dopiero w połowie spakowana by ruszyć do Warszawy (kwestia ustalenia priorytetów, patrz „Szczęście to nie przyapdek” cz.1).
Dobrze zatem.
Wracając do książki autorów Levina i Krumboltza, postaram się w miarę sprawnie opisać kolejne kroki aktywizujące do działania. Są dość szablonowe i powielane zapewne w gazetkach typu Sens etc., ale czasami to co najpowszechniejsze bywa również najłatwiejszą metodą by wprowadzić natychmiast w życie, bez zbędnej zabawy w dialog z ego.
KROK 3: SPRÓBUJ CZEGOŚ NOWEGO
1. Wróć do domu inną drogą niż dotychczas.
2. Znajdź sobie nowe hobby lub zajmij się nową dyscypliną sportu.
3. Zgłoś się jako wolontariusz do pracy w organizacji, która cię zaintryguje.
4. Na przyjęciu zadawaj prowokujące pytania , na przykład: co byś zrobił, gdybyś wygrał bardzo dużą sumę na loterii?
5. Stwórz w internecie miejsce dla grupy o podobnych zainteresowaniach.
6. Kup gitarę, wypożycz pianino albo zacznij uczyć się grać na jakimś instrumencie muzycznym.
Pójście inną drogą rzeczywiście bywa intrygujące. W moim przypadku zazwyczaj kończy się zgubieniem…
Sport. Od kilku dni szukam jakiejś strzelnicy w Trójmieście (i bynajmniej nie chodzi mi o broń palną, lecz strzelanie z łuku. Jestem fanką „The Vikings” i „The Lord of the Rings”). Zawsze byłam ciekawa jak to jest się czuć Legolasem.
O wygraną w totka też pytałam znajomych. Ludzie na ogół twierdzą, że pieniądze nic w ich życiu by nie zmieniły bo nie dają szczęścia. Dają. Mi dadzą. Obiecuję, że będę szczęśliwa i przestanę w końcu narzekać.
Punkt 5. „Stwórz w internecie miejsce dla grupy o podobnych zainteresowaniach”. Powiedzmy, że stworzyłam- blog. Na poprzednim bywało i 600 wejść w tygodniu (sprawdzałam statystyki co godzinę).
Kub gitarę?
No way.
Pominę zatem wprowadzenie w życie kilka punktów.
Z gorącego współczucia dla sąsiadów na przykład.