Czasami wszyscy zadajemy sobie pytanie- gdzie szukać inspiracji do życia i działania? Jak chcieć gdy się nie chce? To typowe pytania dla osób, które cierpią na zniechęcenie, spowodowane niesprzyjającymi okolicznościami. Tymczasem życie samo pokazuje drogę ukrytą wśród zarośli rutynowych zajęć, lub zaskakuje nieoczekiwanymi zwrotami akcji.
Życie pokazuje drogę, gdy jesteśmy ludźmi o otwartych umysłach. Pojęcie, że sytuacja w której jesteśmy skazuje nas na z góry określone rzeczy i że nie mamy możliwości swobodnego poruszania się w przestrzeni, niczym ograniczone pionki na czarno-białej szachownicy, jest dla nas mało przekonującą abstrakcją. Póki myślimy, póki mamy możliwości wyboru, póki nie zamykamy się w złotej klatce bez dostępu do świata, wszystko czego pragniemy, ma szansę się zamanifestować. Lub inaczej- jesteśmy w stanie zdobyć każdy życiowy Everest, jeżeli tylko uwierzymy w swoje zdolności do działania.
A inspirację do tych działań możesz znaleźć wszędzie. W drugim człowieku, gdy opowiada ci o wspaniałej podróży po Azji, w książce, która zawadiacko mruga zza sklepowej witryny, czy w wydarzeniach w których chcąc nie chcąc uczestniczysz mniej lub bardziej świadomie i w przypadkach, które przypadkami być przestają, kiedy nagle interpretujesz ich przesłanie. Wszystko, co inspiruje, jest dobre. A inspirować może nawet niepozorny listek na wietrze, czyż nie?
Bywają gorsze dni. Jasne. Każdy je ma. Ja je mam. Ostatnio nie mam weny do pisania. Przymuszam się, by wpis pojawił się przynajmniej raz na trzy dni. Nie pomaga mi nawet pozytywny feedback ze strony czytających przyjaciół. Jest zdecydowanie za mało odzewu ze strony osób bezstronnych. Statystyki falują niczym morze zakochane w kitesurferze. A ja fal nie lubię.
Zaczęłam szukać inspiracji w audiobooku, który już co prawda przesłuchałam, ale epilog „Blogera”, wykonany głosem Tomczyka, zawsze na nowo potrafi podnieść mnie na duchu. Kominek wspomina tam o książce, która zmieniła całe jego życie- „Martin Eden” Jacka Londona. To książka o młodym chłopaku z niższych sfer, który postanawia zdobyć serce pięknej kobiety, wybijając się poprzez literaturę, którą tworzy. Lektura ta jest zatem opisem przemiany z typowego „średniaka” w bohatera , oraz mottem, że chcieć to móc.
Kilka dni temu, wracając z pracy, mijałam gdańską, niewielką kwiaciarnię mieszczącą się obok biblioteki. Czasami, stoi przed nią niewielki karton ze starymi książkami i małym bloczkiem, na którym widnieje napis „do wzięcia”. Zwykle omijam to ciekawe zjawisko z reguły na mało interesujące książki, które biją po oczach tytułami rodem z XVIII wieku. Tym razem jednak, zza kartonu wyglądał stary, posklejany… „Martin Eden”.
Przygarnęłam chłopaka.
I jak tu się nie inspirować „przypadkami”?