Wojowniczki są zmęczone

Zdałam sobie ostatnio sprawę z tego, że
moją najsilniejszą emocją z którą borykam
się obecnie wcale nie jest Smutek. Ani Lęk.
Choć przecież w życiu towarzyszyły mi stale.

Teraz przede wszystkim
odczuwam Gniew.

Od roku jestem z nim w jakiejś
dziwnej, bardzo toksycznej relacji.

Próbuję go zrozumieć, dać mu czas i miejsce
na komunikację, wyciszyć go, uspokoić, ukołysać.

I faktycznie, bywa że Gniew cichnie.

Na dwadzieścia minut medytacji.
Podczas głębokiego snu, czy na urlopie.
A potem wraca i zagarnia całą przestrzeń.

Zauważyłam, że zakumplował się
z niebezpieczną dziewczyną, która
po kryjomu pali szlugi i
bije wszystkich po mordzie.

Na imię jej Zazdrość.

Obserwuję ich często z niepokojem,
trochę jak matka zbuntowanych nastolatków,
którzy lada chwila trafią do poprawczaka.

Bo robią totalną demolkę.

Krzyczą na ludzi. Rozbijają talerze.
Dowalają znajomym, a każda ich
odpowiedź przepełniona jest gorzkim
i bolesnym sarkazmem.

Razem są tak pełni energii,
że przestrzeń wokół nich
niebezpiecznie wibruje.

Tak wygląda mój wewnętrzny świat. 

Jakaż była wielka ulga, gdy
podzieliłam się z przyjacielem refleksją,
że moje życie to…

(jeśli nie masz ukończonych 18 lat
przerwij czytanie w tym momencie!)

…”Jazda na wiecznym wkurwie”.

Poczułam ulgę i zrozumienie, bo odparł,
że ma tak samo.

Że pracuje po 12 godzin na dobę.
Jest cały tydzień w rozjazdach,
a gdy wchodzi do domu to nie ma
nawet przestrzeni, by napalić w kominku.

Bo musi pracować. A gdy nie musi,
to przecież trzeba myśleć o pracy.

A więc nie jestem jedyna.

Przehandlowałam czas za worek pieniędzy.
Oddałam czas, by mieć na rachunki, na chleb
ratę kredytu hipotecznego
i bilet komunikacji miejskiej.

Przede wszystkim jednak
oddałam spokój umysłu.

Charakter pracy wymaga ode mnie
bycia „na czasie”, wiecznie on-line.

Moje życie to opowieść o „przebodźcowaniu”.

O godzinie 20. padam na twarz, a ze zmęczenia
chce mi się płakać. Najtrudniejsze
jest to, że przebodźcowanie wpływa na hormony
i zaburza wydzielanie melatoniny.

U osób wysoko  wrażliwych
bywa zabójcą radości i głębokiej fazy snu,
która jest ostatnim ratunkiem dla zmęczonych zmysłów.

Do tego dochodzą codzienne
obowiązki oraz poczucie, że przecież
trzeba zdrowo żyć bo zabije nas rak.

Trzeba samemu gotować,
ćwiczyć, mieć płaski brzuch, pójść do
fryzjera bo „zadbaj w końcu o siebie dziewczyno”.

No i relacje. Same się o siebie nie zatroszczą.
A to przecież trzeba do kogoś zadzwonić,
wysłuchać, poradzić, tam odwiedzić, kogoś zaprosić.
Przecież wszyscy tak robią i jakoś żyją, prawda?

Ale ja to nie wszyscy. I czuję Gniew. 

Z jednej strony Gniew pomaga mi wszystko
udźwignąć – to potężna energia,
która przenosi góry.

Gniew to energia Wojny.

Biegnę przed  siebie, wyciągam miecz z pochwy
i napieram na przeciwników, zanim mnie zabiją.
Bo przecież albo zabijasz, albo giniesz.

Ale, gdy wojna się kończy,
gdy nadchodzi weekend, urlop,
święta, czy chwila spokoju to pojawia
się wyrwa, niczym wielka dziura po eksplozji.

Jedyne, co mogę wtedy robić
to leżeć w całkowitej ciszy.
Właśnie tak, bardzo często
spędzam weekendy.

Off-line. Koc. Książka.
I leśne spacery z psem.

Ale w poniedziałek znów się zaczyna.

Nie daj boże w tym okresie natknę
na szczęśliwego i spełnionego człowieka,
„który podąża własną drogą”.

Wtedy bardzo blisko mi do Zazdrości.
Gdy widzę koleżanki, które mogą pozwolić sobie
na bycie matkami, żonami, artystkami – żyjąc w wolny
i swobodny sposób, to po prostu wybucham.

Bo utrzymuje je mąż.
Bo dostały spadek.
Bo dostały po babci mieszkanie.
Bo pracują z domu.
Bo żyją z masaży.
Bo malują obrazy
Bo dostały podwyżkę.
Bo szef je ceni.

A we mnie wtedy wzbiera na burzę.

To chwila, żeby się wycofać, bo  potrafię
być niemiła i przesiąknięta jadem do szpiku kości.

Wyśmiewam, że są zależne, za mało odważne,
za mało dzielne, że konformistki, że wszystkie
waleczne kobiety przewracają się w grobie…
bo trzeba więcej, szybciej, mocniej…

a w głowie myśl: dlaczego do chuja
ja tak nie mam?

Owszem, bywam dumna, że jestem Wojowniczką.

Patrzę w lustro i mówię:
niezła z Ciebie Amazonka!

wojjow

Ale Artemida jest zmęczona.

Moja Amazonka chciałaby wyskoczyć z tego ciężkiego
rynsztunku i w końcu poczuć się lekko i bezpiecznie.

Nie musieć walczyć.

Być może kobiety, które poświęciły życie
na walkę o równouprawnienie teraz mnie
przeklną…

… ale patrzę z zazdrością na kobiety,
które mieszkają z rodziną na wsi i tworzą biżuterię.
Albo wychowują dzieci, gotują posiłki a w wolnych
chwilach piszą wysublimowaną poezję lub dzienniki.

Że mogą chodzić z psami po lesie, a
potem wracać do pracowni i malować na szkle.

I żeby nie było, że wspieram patriarchat.
Ani mi to w głowie!

Cofam się w pamięci raczej o kilka lat wstecz
i widzę kobiety-matrony.

Niezwykłe kobiety, które po prostu mogły
być kochankami, boginiami, matkami,
babciami, córkami, siostrami i własnie za to były cenione.

Bo miały w sobie pradawną mądrość.
Intuicję i wiedzę pochodzącą
z żywego doświadczenia. Były jak
królowe, nie mniej ważne od króla.

Mogły zajmować się rodziną,
hodowaniem ziół, tkaniem albo pilnowaniem
domowego ogniska. I nikt nie umniejszał ich roli.

Tak. Fantastyczne jest to, że mamy
szereg możliwości.

Że możemy przebierać w ofertach pracy
i chodzić z jednej rekrutacji na drugą.

Że same kupujemy sobie mieszkania,
robimy prawo jazdy, podróżujemy i troszczymy
się o rzeczy, które kiedyś były dzielone na całą wspólnotę.

Że same sobie jesteśmy żoną i mężem
ojcem, bratem, matką i siostrą i zamiast
jednej roli mamy ich setki jeśli nie tysiące.

Teraz wszystko robimy same.
I najgorsze jest to, że dajemy radę.

Z podziwem i szacunkiem spoglądam na
kobiety, które są zarówno matkami jak i
osobami na etacie. Co tam moje narzekania,
spójrzcie na nie – jak dają radę. Dają, bo muszą.

Ale prawda jest taka, że Wojowniczki są zmęczone.

Ja jestem zmęczona. Nawet nie tyle, że
zmęczona co wyczerpana, a będzie gorzej.
Po przecież nie młodnieję, a robię starsza.

Czy jest możliwe opuścić ten ciemny
labirynt w którym utknęliśmy?

Chciałabym wierzyć w happy-end i zakończenia rodem
z bajki. Ale życie takie jest. Pytanie brzmi- jak
ukochać to, w czym przyszło mi żyć, jeśli na
zmianę już za późno? Moja odpowiedź na dziś…

Nie wiem.

Opublikowane przez Kamila Gulbicka

Emocjonalna istnieje od kwietnia 2014 roku i porusza tematykę samorealizacji oraz pracy z emocjami. Strona ma służyć dwóm celom: prezentowaniu metod prowadzących do ogólnie pojętego sukcesu życiowego oraz zapoznaniu czytelników z książkami, które pomagają zrozumieć siebie i świat. Nie zabraknie też odrobiny rozrywki i recenzji z miejsc i kulturalnych wydarzeń.

12 myśli w temacie “Wojowniczki są zmęczone

  1. Dotyka mnie transparentność tego posta, Twoja nagość w nim. Podziwiam to i wysyłam Ci swój ciepły promyk. Znajdziesz wyjście, już jesteś u jego progu. Za zakrętem. Pamiętam, jak ja walczyłam, trenowałam pół życia judo. Byłam wojowniczką na macie i w życiu.
    Ale też się zmęczyłam, padłam na kolana, wypompowana, martwa. I wtedy…. krok po kroku zaczęłam odkrywać inny sposób bycia…

    Przypomina mi się pewne tantryczne sformuowanie: „gdy dojdziesz do granicy, Zmięknij.”
    Już czas siostro droga,zdjąć zbroję

  2. Kochana, współczuję Ci sytuacji, w której się znalazłaś i jestem w stanie sobie wyobrazić jak się czujesz… sama mam tak, że po powrocie z pracy nie cierpię tego, że trzeba od razu rzucić się na „obowiazki”. Ja muszę odsapnac, szczególnie od mojej głowy. Więc wyobrażam sobie jak musi być to ciężkie jeśli brak Ci przestrzeni na relaks dla duszy, mózgu, ciała tzw. odbodzcowanie się. Kończy się 2019, który był dla mnie ciężkim rokiem (psychicznie), sama mam problem z wiecznym porównywaniem się. Ukojenie od myśli dają mi seriale (A nie mindfullnes ani medytacja). Kochana, utulam Cię w tym stanie jakim jesteś i nie mam zamiaru zostawiać złotych rad typu „odpusc”, „medytuj”, ” cwicz” itp itd, ponieważ mam wrażenie że ostatnio świat składa się z samych poukladanych ludzi, którzy wiedzą co na co poradzić… gowno wiedzą. Myślę,że Twoja sytuacja wcześniej lub później się rozwiąże, ciało i umysł się przyzwyczaja albo zmienisz te sytuację… Swoją drogą pytanie, czy naprawdę nie masz szans otrzymać podwyżki?

    1. Nie wiem jak to się stało, że dopiero teraz zobaczyłam Twój komentarz. Wzruszył mnie i wielkie dzięki za niego – odczuwam po drugiej stronie bardzo dużo ciepła i zrozumienia. Czy nie mam szans na podwyżkę? Może jest minimalna. Obawiam się jednak, że jeśli ją dostanę, to w pracy zahaczę się na dłużej, a przecież ta praca jest „nie-moja”. Póki co, zrobiłam nową mapę marzeń. I jest ona tak obfita jak nigdy przedtem (a to już czwarta mapa). Uściski i pozdrowienia z głębokiej wsi, gdzie spędzam święta ❤

  3. Pięknie piszesz, a więc mam nadzieje, że to działa jak spowiedź adwentowa i choć trochę Ci to ulżyło.
    Życzę dobrego wypoczynku i spotkania kogoś, kto rozwiąże choć część klopotow

  4. Pewnie to nie popularne co napisze, ale jeśli jesteś zmęczona i z tekstu czuje że to co robisz nie daje Ci już satysfakcji to może czas coś zmienić? Wykożystać siłę wkurwu, wyznaczyć sobie cel i powoli do niego dążyć zamiast tkwic i patrzec jak czas ucieka między palcami. Życzę siły do zmiany!

    1. Tak właśnie postanowiłam zrobić. Wykorzystać tą złość. Zaczęłam od nowej mapy marzeń 🙂 A reszta… Niech się dzieje dobrze.

  5. Pomyśl, że te na macierzyńskim zazdroszczą ci pracy na etacie, artystki chciałyby mieć pewność, że będą w stanie zapłacić rachunki, utrzymanki wiele by dały za niezależność… Może jest tak, że to jakiś kosmiczny test- dostajesz to, czego się najbardziej boisz – i teraz handluj z tym, kobieto….

  6. Też chciałam napisać właśnie to, co ktoś wyżej. Że czasem jest tak, że te które wybrały inną drogę też nie są wolne od porównań w głowie. Ja nie spłacam kredytu, a w zamian za to być może nigdy nie będę mieć swojego miejsca, z którego nikt mnie nie będzie mógł wyrzucić? Nie mam dzieci, widzę jak matki są zmęczone, a mimo to czasem zastanawiam się czy kiedyś nie pożałuję tego, że straciłam szansę na więź z moim dzieckiem? Czy nie będzie to powodem kompleksów? Nie mam pracy, w której muszę się przemęczać, robić więcej i więcej, a za to czasem jak ktoś pyta „co robię w życiu” mam niechęć do odpowiadania na to pytanie, bo ludzie mają tendencję do oceny i porównywania właśnie. Ja piszę „dzienniki myśli” od lat, wiele z nich spaliłam dawno temu. Mam na to czas, mam przestrzeń, mogę wyjechać gdzieś sama na swój systemowy 14 dniowy urlop w roku, ale nie napiszę w tym czasie tej swojej wymarzonej książki czy opowiadan. Warunki to nie zawsze wszystko. Trafiło mi się, że mam poczucie bezpieczeństwa tak jak jest u mnie teraz, ale czy los nie zmieni się kiedyś i znów nie będzie ciężko? Nie wiem. Te, które mają „wszystko czego pragnęły” też nie mogą tego wiedzieć. Każdy walczy na swój sposób. Ktoś powie, że nie mam nic, bo nic nie osiągnęłam, pracuje na najniższym szczeblu, za najniższą kasę dla kogoś, nie dla siebie. Na chleb, na przyjemności, na kota. Ale nikt nie wie z jakiego punktu wyszłam, nikt nie przeżył za mnie około 9 letniej depresji ze stanami lękowymi. Ale to ja daję radę. Cały czas. I jestem bardzo silna. I Ty też. I masz rację, to fakt, że wojowniczki bywają zmęczone. I mają prawo tak się czuć.

    1. Dziękuję Paulina, że podzieliłaś się tak intymną historią. Pod wieloma słowami, które tu zawarłaś mogłabym się również sama podpisać. Bardzo często zapominamy, że „wszędzie lepiej, gdzie nas nie ma”. A prawda jest taka, że obecna sytuacja nie jest żadnym fatum/losem/karą/nagrodą. Jest konsekwencją dawnych wyborów lub ich braku. A więc jest również w 100% sprawiedliwa. Zaskakujące jest to, jak wszystko nieustannie się zmienia. Bo dziś bym już nie napisała tak dramatycznego tekstu, jak miesiąc temu. Dziś jestem innym człowiekiem. Czy to nie jest niezwykłe? Wszystko ulega zmianie z minuty na minutę, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc – a mimom to, wciąż łapiemy się na haczyk – jak małe rybki, zapominając o tym, że i to minie. Im więcej akceptacji dla tego, co jest, tym więcej spokoju 🙂 Mam teraz jej znacznie więcej. Dla siebie. Dla pracy. Dla szefa. Dla swoich braków. Dla lęków. Dla tego co jest. Uczę się dostrzegać we wszystkim nauczyciela. PS. Dzięki, że jesteś 🙂

Dodaj odpowiedź do Kamila Gulbicka Anuluj pisanie odpowiedzi