Zawsze zastanawiało mnie czy konstruktywniej będzie zajmować się własnym emocjami w celu ich rozpracowania, czy może lepiej gdy nie zwraca się na nie uwagi, wierząc że pozostawione samym sobie rozpuszczą się niczym poranna mgła unosząca się nad mokradłami.
Jak zapewne zauważyliście, ostatnio jest mniej wpisów. I mniej emocji. To celowy zabieg. Chciałam sprawdzić, co się wydarzy, jeżeli mniej czasu będę poświęcać własnym uczuciom- czy ziemia się zatrzęsie, czy świat się skończy a może oddzielę się od siebie nie wiedząc już właściwie czego pragnę. Nic z tych rzeczy. Przede wszystkim widzę, że jest więcej spokoju i odrobinę więcej radości. I co najważniejsze- mniej wewnętrznych dramatów.
Ostatnio tak mocno zaangażowałam się w zabawę z emocjami, że większość książek, które czytałam pochodziła z obszaru psychologii. Uczyniłam ze swego życia nieudolną terapię, która powodowała że wzięłam uczucia na poważnie, zapominając o fakcie ich przemijalności. A emocje brane zbyt poważne powodują dużo cierpienia nie tylko nam samym– producentom, ale także odbiorcom- całemu światu, który się na nas otwiera.
Mój wniosek jest następujący. Uczucia przychodzą i odchodzą. Pozwalanie by zawładnęły naszymi reakcjami i pragnieniami jest zaprzeczeniem inteligencji emocjonalnej. Przekonanie, że każda myśl ma znaczenie, powoduje że przestajemy być panami własnego losu a zaczynami być biernymi żyjątkami które jak suchy liść miotane są przez wiatr na różne kierunki. Posiadanie zbyt małego dystansu do własnych emocji oddziela od świata i czyni wrogów z ludzi, w efekcie czego niczym paranoik zaczynamy twierdzić, że świat sprzysiągł się przeciw nam. Pozostawmy więc terapię psychoterapeutom, w końcu muszą na czymś zarabiać, a my sami cieszmy się życiem- tym co jest, niezależnie czy wydaje nam się to dobre czy kiepskie. Bo i zło i dobro jest ledwie koncepcjami- ocenami stworzonymi w umyśle i jakkolwiek trwałe by się nie wydawały i tak przeminą.
Także blog może odrobinę się zmienić. Jako wielbicielka wszelkiej formy pisanej będę wciąż pisać o literaturze, ale na razie z psychologią daję sobie spokój. Dziękuję za wyrozumiałość 🙂
Zdjęcie: naningisme.wordpress.com