Świat oszalał! Nie dość że pędzi nie wiadomo po co i nie wiadomo dokąd, to każe nam w dodatku wejść do tej pełnoobrotowej maszyny nie licząc się z naszym samopoczuciem czy chęciami. Dziś nie wystarczy robić dobrze jednej, dwóch a nawet trzech rzeczy. Trzeba umieć wykonywać sto czynności naraz a jednocześnie deklarować „chęć podjęcia nowych wyzwań”.
W porządku, rozumiem że wraz z rozwojem technologi i z nieustającym pędem życia przybywa nam zadań, ale czy faktycznie mamy dźwigać brzemię pędu na własnych barkach kosztem zdrowia psychicznego i mentalnego wyczerpania? Uważam i wiem z własnego doświadczenia, że wykonując dziesięć czynności naraz nie zrobię żadnej do końca, a jeżeli zrobię, to po łebkach i byle jak. Rezultat? Brak efektywności. Brak skuteczności. Stres. Frustracja.
I choćbym była nie wiadomo jak dobrze zorganizowana i działała wobec określonego planu podzielonego na priorytety, nigdy nie osiągnę 100%-owej skuteczności bo wielozadaniowość jest po prostu jednym wielkim mitem, który każe wymagać robienia rzeczy ponad siły. Jakże powszechne w korporacjach jest przekonanie, że dobry pracownik, to pracownik zarzynający się by firma rosła w siłę.
Okres ostatnich dwóch lat był czasem kiedy często chodziłam na rozmowy rekrutacyjne. Oczywiście odpowiednio przygotowana. Na każdej z nich mówiłam HR-owcom że jestem człowiekiem stworzonym do wielozadaniowości, potrafię ogarnąć mnóstwo rzeczy a poza tym nie lubię nudzić. Czy kłamałam? Oczywiście że tak! Chciałam dostać pracę. I wiecie co? z 10 rozmów o pracę usłyszałam TAK od 7 firm. I bynajmniej nie ze względu na piękne loki czy duże usta. Mówiłam to co chcieli usłyszeć.
Nie bez kozery, odpowiadając na potrzeby sfrustrowanych osób, nie potrafiących radzić sobie w teraźniejszości tak wspaniale rozwija się technika uważności zwana Mindfulness. Ona jakby w przeciwieństwie do pędzących Korporasów uświadamia: Stop! Zatrzymaj się. Spójrz. Poczuj. Przeżyj to. Najwięksi nauczyciele Mindfulness przekonują, że multitasking prowadzi do coraz gorszej efektywności w pracy i w życiu bo wyczerpuje na wielu płaszczyznach- stresuje, nie pozwala odpocząć umysłowi a jednocześnie napełnia stałym poczuciem winy, że coś jest wciąż niedokończone. W efekcie nigdy w pełni nie oddajemy się pracy i nigdy w pełni nie wypoczywamy. Mózg w pierwszej jak i w drugiej sytuacji jest nastawiony na zadania i nieprzerwanie myśli. Zamartwianie się to też praca.
Wielu ludzi jest dziś nieszczęśliwych z powodu braku uważności w codziennym życiu, bo bez niej nie widzą piękna w drobnostkach i nie przeżywają świata dokładnie takiego jaki jest. Już dawno przestaliśmy czuć smak zwykłej herbaty i cieszyć się promieniami słońca na wychłodzonej buzi. Myślimy za dużo, planujemy, rozwiązujemy problemy, nawet te które jeszcze nie nadeszły. Traktujemy życie wielozadaniowo przez co tracimy wrażliwość na detale. Widzimy wszystko, lecz nie doświadczamy niczego w pełni. Takie to życie… po łebkach.
Jak wydostać się z pułapki? Możesz rzucić pracę w korpo. Ale ok. Bez radykalizmów. I bez koktajli Mołotowa proszę. Zacznij od małych rzeczy. Kiedy pracujesz w domu, wyłącz Facebooka i pocztę, Linkedin, Twittera i wszystkie inne rozpraszacze. Wycisz telefon i zamknij drzwi. Skup się tylko na tym co w danej chwili ma dla Ciebie priorytetowe znaczenie. Tak mało a tak wiele. Poświęcając czas i uwagę jedynie tej jednej rzeczy doprowadzisz ją do finału. Jeżeli natomiast zadanie jest długie i skomplikowane podziel je na etapy i załóż w którym momencie etap się skończy, tak byś miał poczucie, że jedna część zadania jest za Tobą, a do kolejnej wrócisz jutro. Tym sposobem wykonasz pracę dobrze i Ty sam będziesz zadowolony.
Zacznij od małych kroków. Pamiętaj, że Twój dom nie musi być korpo.
Zdjęcia:
1.)pinetribe.com
2.)amandakrill.com
Cześć Kamilo:)
Pięknego dnia…wybacz, że mnie długo nie było, ale tyle się dzieje:) na świecie:)
Osho, przecież Ty zawsze jesteś 🙂 Dobrego dnia!
Hmm… ciekawe spojrzenie na wielozadaniowość. A może od lat źle rozumiemy, czym jest wielozadaniowość? Większość osób sądzi, że wielozadaniowość polega na tym, żeby wykonywać kilka różnych zadań (w głowie myślą – tematów) naraz. Wiadomo, że jeśli moim zadaniem jest być np. sekretarką to trudno będzie przy okazji być kierowcą i sprzątaczką… ale jeśli moim zadaniem jest być sekretarką to mogę w ramach tego działania wykonywać szereg różnych zadań, które są spójne tematycznie. Moim zdaniem to ludzie źle tłumaczą to czym jest wielozadaniowość. Przecież kierowca samochodu musi panować nad lusterkami, pedałami, skrzynią biegów, kierownicą, sygnalizacją świetlną, tym co się dzieje na drodze itd. Jakoś dajemy sobie z taką ilością zadań radę. A to dlatego, że dotyczą konkretnego działania jakim jest kierowanie pojazdem. W tym przypadku wielozadaniowość ma sens bo wszystkie zadania są ze sobą spójne i przyświeca im konkretny cel. Przebyć bezpiecznie z punktu A do punktu B.